Jakie jedzenie zabrać w góry?

Jakie jedzenie zabrać w góry?

Spis treści

Jedzenie w góry to ciekawy temat. Można się posiłkować swoimi kanapkami. Kupujemy różne przekąski albo sami przygotowujemy małe co nieco. Można też jeść pełnowartościowe i szybkie posiłki. One przydają się zwłaszcza w dalekich i długich trasach. Do tego wyglądają niepozornie i wymagają wody. Mowa o posiłkach liofilizowanych. Większości z nas obił się kiedyś o uszy ten termin. Ale z czym się to je? Pieszczotliwie zwana zapewne nie tylko przez nas „liofami”, kojarzona jest niejako z wyprawami w Himalaje, czy na Antarktydę. Ale dlaczego nie korzystać z niej mniej ekstremalnie, skoro jest tak łatwo dostępna?

Lioflizat, himalaista w obozie

Co to jest?

Jak sama nazwa wskazuje, powstaje w procesie liofilizacji. Czym zatem ona jest? Podążając za stroną ebiotechnologia.pl, liofilizacją nazywamy proces polegający na usuwaniu wody z zamrożonego materiału na drodze sublimacji lodu, tzn. bezpośredniego jego przejścia w stan pary, z pominięciem stanu ciekłego, zazwyczaj w warunkach obniżonego ciśnienia. Liofilizacja nazywana jest inaczej suszeniem sublimacyjnym. Otrzymane w ten sposób produkty cechują się wysoką jakością, a w procesie technologicznym zminimalizowane jest ryzyko wystąpienia reakcji niepożądanych, takich jak utlenianie, czy wywołanych przez aktywność drobnoustrojów. W skrócie, jest to zamrażanie produktu, a potem jego suszenie. Usuwane jest z niego 70-96% wody. Wbrew powszechnym przekonaniom, jedzenie liofilizowane nie jest jedzeniem w proszku (instant).

Jedzenie w góry

Historycznie

Pionierem liofilizacji są Stany Zjednoczone. Podczas II Wojny Światowej zastosowano ją po raz pierwszy na masową skalę do transportowania osocza krwi. Zaś w przemyśle spożywczym, w latach 50-tych i 60-tych XX wieku zaczęto ją wykorzystywać do przygotowywania racji żywnościowych dla astronautów i żołnierzy. Więcej informacji o procesie produkcji i historii liofilizacji w Wikipedii. W dzisiejszych czasach liofilizowane posiłki na dobre zagościły w outdoorowym menu. Bo się fajnie sprawdzają jako jedzenie w góry. Dzięki ich różnorodności i bogatym wartościom energetycznym, genialnie sprawdzają się na długich i wymagających wyprawach. Ale oczywiście nikt tu nie mówi, że nie przydają się też w Beskidach, czy podczas dnia w skałach!  Ci, co nas znają, wiedzą, że w górach i podczas podróży bardzo lubimy gotować, ale praktycznie zawsze mamy ze sobą liofy. Dlaczego? Bo są lekkie, bardzo praktyczne, szybko się je przyrządza. Bierzemy je nie tylko na długie trekkingi, ale też na szybkie weekendowe wypady pod namiot, kiedy nie chce nam się za dużo nosić.

Waga i wartości odżywcze

Posiłki liofilizowane mają około 6-10% masy pierwotnej, a podczas procesu ich wytwarzania zminimalizowana jest utrata wartości odżywczych, nie stosuje się żadnych konserwantów. Jedzenie może stracić jedynie kolor (m.in. na skutek utleniania słynnej witaminy C).  Jedna sucha porcja waży około 125g. Nie ma chyba lżejszej opcji na skomponowanie pełnowartościowego posiłku.

Liofilizaty sprawdzą się w wędrowaniu na lekko - kliknij i czytaj o light and fast.

Wielkość porcji

Producenci oferują porcje pojedyncze, 1,5 i podwójne. Jak na jedzenie w góry to powinno być wystarczająco. Niestety z naszego doświadczenia wynika, że po ciężkim dniu, pojedyncza porcja na osobę, dowolnego z dostępnych w Polsce producentów, jest dla nas za mała – Justi po prostu dużo je :D Nie raz zdarzyło się, że każde z nas zjadło podwójną porcję. Średnio liczymy sobie na obiadokolację 2 x 1,5 porcji.

Kuchenka z kartuszem, torebki jedzenia w góry

Różnorodność

Przykładowo, przygotowując się na 10-dniowy wyjazd, na którym zamierzamy gotować samodzielnie, trudno jest skomponować różnorodne menu, z innym obiadem każdego dnia. Wybieramy obiady w formie liofilizowanej – nic prostszego. Chili con carne, kurczak curry, ziemniaczki hot pot, wołowina pikantna, czy pasta bolognese… to tylko na szybko wymienione te, które osobiście lubimy. A z tym smakiem jest różnie, każdy ma swoje ulubione dania i preferowane firmy, my również nie stanowimy wyjątku. To już jest kwestia gustu 😉 Po prostu trzeba próbować.

Praktyczne

Przygotowując liofa, w zasadzie nie musisz mieć specjalnych naczyń. Jedynie coś do zagotowania wody i sztućce. Sztućce np. bardzo praktycznego multitoola od Gerbera, kultowy spork czy może coś z tytanu naszej rodzimej firmy Fjord Nansen

Przed zalaniem potrawy wodą usuń ze środka pochłaniacz wilgoci!

Specjalne opakowanie zalewa się wrzątkiem, miesza i zamyka. I voila, po kilku minutach gotowe! Z liofilizowanych obiadów korzystaliśmy nie tylko w górach. Bardzo przydały się nam podczas przejazdu samochodem przez Patagonię, gdzie nawet z gotowaniem wody na własną rękę jest słabo ze względu na wiatr, a do tego jeszcze zmęczenie po całym dniu na zmianę za kółkiem. Już biegnę, żeby gotować. A tu raz, dwa i nawet nie ma zmywania 😉 Jednakże nie wszystko związane z liofami jest takie praktyczne. Opakowania są bardzo wysokie i standardowa łyżka nie sięga dna. Jeśli chcemy zjeść całą porcję, to zamiast mycia naczyń, myjemy sobie całą dłoń. Oczywiście drogą kupna można sobie nabyć specjalną wydłużoną łyżkę, wtedy problem znika. Posiłki przed przyrządzeniem są super lekkie, pełne wartości odżywczych. No tak, ale trzeba też mieć dostęp do wrzątku. Nie ma łatwo 😉

Miska z jedzeniem i sporkiem

Długi termin przydatności

Jeśli coś jest najpierw zamrożone, a potem wysuszone i to „na wiór”, to ciężko, aby się zepsuło. Żywność liofilizowana ma długi okres przydatności. Dlatego można robić zapasy korzystając ze sklepowych promocji, bez obaw, że coś się zepsuje. Chyba, że jesteście nami i po 3 latach znajdziecie liofy, które zostały z wyjazdu do Kazachstanu. Dodamy też, że te torebki pełne wartości odżywczych można spokojnie przechowywać w temperaturze pokojowej.

Torebka posiłku na tle gór

Nie tylko obiad

Żywność liofilizowana dostępna na rynku to nie tylko dania obiadowe. Producenci jako jedzenie w góry oferują śniadania, zupy, desery, owoce, czy koktajle mleczne i owocowo–warzywne. Liofilizowana jajecznica, kupiona z ciekawości i konsumowana z widokiem na Annapurnę IV, smakowała wybornie.

Jesteś wegetarianinem? Nie tolerujesz laktozy? Nic straconego! Dla każdego coś się znajdzie.

Większość producentów w swym asortymencie posiada dania bezglutenowe, bez laktozy, wegetariańskie i wegańskie. Kilka przykładów poniżej:

Posiłki wegetariańskie: Bez laktozy:

Cena

Tutaj kończą się ochy i achy. Bo posiłki liofilizowane nie należą do najtańszych. Za jedną porcję musimy zapłacić 20-25 zł. Warto jednak zainwestować. Pomimo tego, że jak już wspomnieliśmy, uwielbiamy sobie gotować, to taki liof nie raz, nie dwa ratował nam dzień. Kiedy padało, kiedy było brzydko, kiedy było ciężko. Paliwo = jedzenie w góry musi być i już.

Paliwo to też woda. Kliknij tu i poznaj trzy sposoby na optymalne nawodnienie w górach  

Jak widać, chętnie korzystamy ze zdobyczy technologii :D i zabieramy ze sobą na wyjazdy liofilizowane posiłki. Są alternatywą dla tradycyjnie gotowanych obiadów, tam, gdzie nie ma np. schroniska, gdzie można kupić gotowy posiłek lub przygotować coś samodzielnie. I są przede wszystkim lekkie, a do tego łatwe i szybkie w przyrządzeniu. Podsumowując jako jedzenie w góry sprawdzają się znakomicie. Sceptykom polecamy chociaż spróbować, z „czym to się je” 😉

Autor: SOOV Autorzy