Julek i jego test
Spis treści
Gdy poproszono mnie o zapoznanie się z ofertą plecaków firmy Thule i wybrania modelu do przetestowania dość długo się zastanawiałam, który model wybrać. Generalnie wszystkie na pierwszy rzut oka wyglądały zachęcająco – ładnie, profesjonalnie, kolorowo etc. Ale podjąć decyzję mając tyle do wyboru, nie jest łatwo. Po przeczytaniu kilku opisów, zdecydowałam się na damską wersję plecaka Capstone 40 i mogę powiedzieć, że był to udany wybór.
Plecak przeszedł ze mną Tatry - zapakowany w nim był cały dobytek, który służył do sklecenia prowizorycznego domu. Nosił sprzęt do wspinania w Rudawach Janowickich. A także przysłowiowy termos i kurtkę przeciwdeszczową w Karkonoszach. Sam plecak prezentuje się bardzo zgrabnie i jest wykonany estetycznie z lekkiej i wyglądającej na dość trwałą tkaniny marki Cordura. Ale konkrety...
Największym plusem plecaka jest jego system nośny, mający naprawdę duży zakres regulacji (10 cm). Po prawie maksymalnym rozciągnięciu systemu nośnego plecak leżał na plecach bez żadnych zastrzeżeń, a wszystkie elementy plecaka przylegały tak jak powinny. Bardzo szybko można odczuć różnicę, gdy plecak jest źle dostosowany. Wystarczyła chwila nieuwagi i gdy system skrócił się o kilka centymetrów, od razu po założeniu odczułam, że plecak gniecie.
Pas biodrowy jest miękki i nie wbija się w biodra. Z jednej strony posiada on zapinaną na zamek kieszeń – doskonała na schowanie niezbędnych drobiazgów. Z drugiej strony pas biodrowy posiada uniwersalny zaczep, do którego można dopinać dodatkowe akcesoria (m .in. uchwyt na kije trekkingowe). Krótka uwaga dotycząca elementu do którego można dopinać kije – jest to o tyle pomocne rozwiązanie, że gdy jesteśmy w terenie, gdzie nie potrzebujemy chwilowo korzystać z kijków możemy je przytroczyć i mieć wolne ręce. Nie polecam tego natomiast na zatłoczonym szlaku, lub gdy trzeba się wspinać. Wtedy kijki mogą zawadzać.
Dla mnie dość istotny był fakt, że szelki plecaka nie są zbyt wąskie, więc nie uciskają mnie w ramiona. Są dobrze wyprofilowane i zaopatrzone w regulowaną taśmę piersiową. Tutaj jeżeli mogę się doczepić jakiś mankamentów to brakuje mi gwizdka. Ten dość często jest już na wyposażeniu modeli innych firm. Plecak jest wyposażony w wentylowana siatkę dystansową, która dobrze spełnia swoje zadanie. Bo pomimo panujących w Rudawach i Tatrach upałach, plecy się nie pociły, a koszulka pozostawała sucha.
Na pierwszy rzut oka zwraca uwagę mocno wyprofilowany stelaż. Nie przeszkadza on oczywiście w noszeniu plecaka, ale miałam wrażenie, że dość istotnie wpływa na to jak się pakuje sprzęt do głównej komory. Ponieważ stelaż jest dość mocno wyprofilowany i przylega do ściany głównej komory i kształtuje jej kształt.
Plecak posiada dużą komorę. Można się do niej dostać od góry – tutaj mamy wygodnie zaciągany stoperem komin. Stoper bardzo łatwo się otwiera i zamyka. Do głównej komory można tez się dostać od dołu, dzięki wszytemu zamkowi. Komora nie jest dzielona, co ma swoje plusy i minusy. Przy noszeniu sprzętu do wspinaczki nie sprawiało mi to problemu. Podobnie przy jednodniowej wyprawie. Przy dłuższym trekkingu było to dla mnie lekko kłopotliwe. Bo za każdym razem gdy wyjmowałam wieczorem śpiwór powodowało to chaos w plecaku.
Na górze plecaka znajduje się klapa z dość dużą zapinaną na suwak kieszenią. Bez problemu mieszczą się tutaj zarówno potrzebne rzeczy jak i kurtka przeciwdeszczowa lub bluza. Po bokach są dwie dość sporych rozmiarów kieszenie z siatki. Są one na tyle pojemne, że mieszczą litrową butelkę czy też termos. Niewątpliwie na plus przemawia sposób ich wszycia – pod ukosem. Co zdecydowanie ułatwia wyciąganie i wkładanie do nich rzeczy podczas marszu.
Front plecaka stanowi również duża i pojemna kieszeń, która przylega do komory głównej. Nie jest ona zamykana osobnym suwakiem. Jest na tyle pojemna, że można w niej pomieścić sporo przydatnych rzeczy (mapa, kurtka, apteczka, przekąski etc.). Pomocnym rozwiązaniem są znajdujące się po obu stronach dużej kieszeni taśmy z otworkami. Dają możliwość przytroczenia dodatkowego ekwipunku gdyby była taka potrzeba.
Brakowało mi jeszcze jednej zamykanej na zamek i schowanej kieszeni. Nie lubię mieć dużej ilości gadżetów w kieszeni górnej klapy. I czasami denerwowało mnie rozpinanie zapięcia i szukanie drobnych rzeczy w dużej kieszeni. Ale to już moje prywatne przyzwyczajenie z noszonych wcześniej innych modeli plecaków.
Plecak jest przystosowany do montażu systemu H20. Wewnątrz znajduje się jeszcze mała kieszeń na bukłak, a także zapięcie uniemożliwiające jego przesuwanie się w głównej komorze.
Plecak posiada w swojej dolnej części wszyty pokrowiec przeciwdeszczowy, który skutecznie chroni przed deszczem. Jest też w dość widocznym jaskrawym kolorze, więc nie sposób zostać niezauważonym. Niestety jedynym minusem, który zauważyłam, były jak dla mnie dość krótkie troczki zarówno boczne, jak i dolne, które nie były w stanie przypiąć grubszej karimaty. Przez to była ona przymocowana zapięciem głównej klapy. A gdy zaczęło padać, założenie pokrowca było wtedy drobnym wyzwaniem. Chociaż w końcowym efekcie udało się zakryć nim plecak. Można się czepiać albo nie, ale karimata była pierwsza, więc na potrzeby testów nie posiadałam cieńszej wersji, która zapewne dała by się przytroczyć bez problemu.
Natomiast w przypadku przenoszenia szpeju do wspinania nie było najmniejszych problemów z przytroczeniem liny do dolnych troków, albo przymocowania jej pod klapą. Tutaj też przydatne okazało się rozwiązanie z taśmami, przymocowanymi w klapie dużej kieszeni.
Plecak jest raczej lekki. Waży jedynie 1,33 kg. W połączeniu z naprawdę dobrze zaprojektowanym i wykonanym systemem nośnym, nawet porządnie zapakowany nie sprawiał wrażenia ciężkiego. Jest raczej oszczędny w gadżetach, a zastosowane rozwiązania są dość przemyślane. Nawet po kilku dniach noszenia go „wyładowanym” szpejem nie miałam ochoty go porzucić za pierwszym zakrętem. Sprawdził się w dość wymagających sytuacjach i ma szansę, zostać moim numerem jeden pośród plecaków na kilkudniowe wyprawy.
Autor: SOOV Autorzy