Żaltman - niedocenione królestwo Gór Jastrzębich

Spis treści

Żaltman - niedocenione górskie królestwo

Niby po górach nie chodzi się dla zawodów i odbijania pieczątek, a jednak dzięki podbijaniu pieczątek można odkryć nowe miejsca, do których za pewne by się tak szybko nie trafiło. I właśnie dzięki kolekcjonowaniu kolejnych górskich wzniesień w ramach zapełniania pieczątkami książeczki pt. "Korona Sudetów" trafiamy do Czech i na Żaltmana (739 m n.p.m.).

Jest to jedno z tych niepozornych wzniesień, którego nie zdobywa się godzinami, nie ma tam wielu przewyższeń i gdyby nie wieża widokowa na szczycie, to nic by nie było widać. A jednak miejsce na tyle ciekawe, że można spędzić tam cały dzień na przyjemnych spacerach i wrócić do domu zrelaksowanym.

Ale po kolei. Nasz cel znajduje się w Górach Jastrzębich, a te leżą w północno – środkowych Czechach, w Sudetach Środkowych. Wczesnym rankiem jedziemy w kierunku przejścia granicznego Okrzeszyn-Petříkovice i docieramy do Radvanic – małej miejscowości, położonej niecałe 10 km od sławnego Adraspachu. W kierunku na to skalne miasto już wczesnym rankiem widać tłum samochodów. W naszym kierunku na trasie pusto.

Wejście na Żaltmana nie mogę zaliczyć się ani do męczących, ani długich. Natomiast daje możliwość niespiesznego spacerowania po okolicy. Można też połączyć ten spacer z odwiedzinami wspomnianego skalnego miasta. Jest to też dobra okolica na wycieczki biegowe, albo rowerowe. Na całej trasie spotkaliśmy sporo oznaczeń tras rowerowych.

Nasz spacer rozpoczynamy w Radvanicach, gdzie kierujemy się na czerwony szlak. Po niecałej godzinie spokojnego spaceru docieramy do schroniska Jastrebi bouda. Wcześniej mijając klimatyczne zabudowania wsi Paseka, która nagle wyrasta pośród ukrytych za lasami pól i łąk. W schronisku robimy krótką przerwę, bo zgodnie z mapą do szczytu mamy parę kroków, a nam się wcale nie śpieszy. Co prawda o ile wnętrze schroniska nie robi jakiegoś szczególnego wrażenia, to na zewnątrz jest bardzo przyjemnie. Okoliczne zabudowania i okoliczna przyroda sprawiają wrażenie, że czas się tutaj wręcz zatrzymał.

Tabliczki z kierunkowskazami informują, że na szczycie powinniśmy być za niecałe 20-30 minut. Odbijamy na zielony szlak, który prowadzi prostymi leśnymi ścieżkami. Dodatkową atrakcją jest znajdująca się tutaj sieć budowli umocnień z okresu II wojny światowej (na wzór linii Maginota).

Tak spacerując dochodzimy do przełęczy pod Żaltmanem (729 m n.p.m). Aby dotrzeć na sam szczyt należy zejść z głównej ścieżki i lekko odbić w lewo. Znajdująca się na szczycie Żaltmana wieża widokowa jest ok. 12 – metrową, metalową konstrukcją, dość dobrze ukrytą między drzewami. Warto się na nią jednak wdrapać, żeby pooglądać okoliczne widoki. Przy dobrej widoczności można podziwiać Karkonosze z ich królową Śnieżką, a także Góry Krucze, Suche, Sowie, Adraszpacko-Teplickie Skały i Góry Stołowe.

Wracając do samochodu mijamy znowu przełęcz pod Żaltmanem, zdobywamy jeszcze szczyt Bily Kul (690 m n.p.m), a potem dochodząc do Przełęczy Panska Cesta zmieniamy szlak na niebieski. Powrotna trasa jest równie spokojna i spacerowa. I tak nie zmęczeni i zrelaksowani docierami znowu do Radvanic, skąd wyruszamy w kierunku Skalnego Miasta.

Cała trasę jakiś czas później pokonujemy również na rowerach. Wystarczy w miejscowości Radvanice wjechać na szlak rowerowy o numerze 4090, którym dotrzemy do wspomnianej wcześniej Paseki, a potem „przeskoczyć” na czerwony 4091. Dalsza podróż to już kwestia czasu i możliwości wytrzymałościowych. Cała trasa jest bardzo dobrze oznakowana. Czesi to mistrzowie oznaczeń. A my zaliczyliśmy fajny trekkingowy spacer, poznaliśmy nowe rejony, nacieszyliśmy oczy - ja zwłaszcza architekturą - i zdobyliśmy kolejny szczyt do Korony Sudetów.

Autor: SOOV Autorzy