Stylowo, sportowo, na co dzień

Stylowo, sportowo, na co dzień

Spis treści

Do dziś pamiętam swój pierwszy polar pewnej polskiej firmy. Dawno, dawno temu… miał kolor jasnogranatowy i rozmiar S był na mnie stanowczo zbyt duży. Wtedy jeszcze nikt nie myślał, że odzież outdoorową można projektować i szyć inaczej dla kobiet i inaczej dla mężczyzn. Polar służył mi bardzo długo. Choć z czasem stawał się coraz większy, albo ja ciut mniejsza. Żywe kolory, wcięcie w talii, krótsze rękawy – ponad dwadzieścia lat temu w ogóle o tym nie myślałam. Miało mi być ciepło, wygodnie i w miarę sucho. A, że wchodząc na swój pierwszy trzytysięcznik nie będę wyglądała i czuła się kobieco – nie miało znaczenia.

Dwadzieścia lat to bardzo dużo czasu, by pewna polska firma, która upadła, powstała, a dziś funkcjonująca pod inną nazwa, przestała być dla mnie tą jedyną. Wręcz przeciwnie, każdy rok przynosi nowości, które docierają do nas ze Skandynawii, Kanady czy Wielkiej Brytanii. Poznając ofertę tych producentów, trzeba także nauczyć się wymawiać te nazwy, co przy lisie polarnym i prehistorycznym ptaku wcale nie jest takie łatwe.

Ponad dwadzieścia lat chodzenia po górach wyższych i niższych i blisko osiem lat biegania nie pozostało bez wpływu na moje „modowe” upodobania. Zaczynając biegać, z radością przyjęłam ofertę dwóch polskich firm, które nieustannie zajmują główne miejsce w mojej szafie. O tym, że biegać można w pięknych i funkcjonalnych ciuchach pisałam TUTAJ (Szata zdobi biegacza). I choć dzisiaj ubrań biegowych mam już dużo, to wciąż podglądam co przyniesie wiosenna i jesienna kolekcja, i uzupełniam szafę. Co ciekawe, to czym ją uzupełniam trafia coraz częściej na półkę „ubrania codzienne”. To co biegowe, sportowe i outdoorowe już dawno wkroczyło do mojego codziennego życia – zawodowego, wakacyjnego i weekendowego. I z dolnej szuflady ubrania te awansowały na górną półkę i rozpychają się dalej, eliminując koszule i kostiumy. To pierwsza tendencja w moim życiu. Kolorowe, dresowe spodnie świetnie sprawdzają się na podczas wypoczynku i zwiedzania po maratonie, ale w połączeniu z białą bluzką i marynarką to także mój strój do pracy. Na szczęście kreatywna mogę być także w tej dziedzinie. W pewien sierpniowy poranek do pracy wkroczyłam nawet w biegowej „dżinsowej” spódnicy Polkasport i choć kilka osób pytało o markę, na pierwszy rzut oka nikt się nie zorientował, że to nie jest prawdziwy dżins ;) 

Nie wiem, czy autorzy kolejnych kolekcji podglądali moje stylizacje ;) jednak coraz częściej w ich ofercie pojawiają się ubrania casualowe, szyte z tych samych, doskonałych tkanin, a jednak bez naciągania pasujące do mojego zawodowego życia.

Zresztą, właśnie w ten sposób do mojej szafy trafił pierwszy ciuch kanadyjskiej marki z bardzo ciekawym logo.

Arc'teryx znany jest wspinaczom, alpinistom i narciarzom, ale ja na początek wypróbowałam… sukienkę. W energetycznym czerwonym kolorze. Choć przyznam, że gdy odpakowałam  przesyłkę ogarnęło mnie zwątpienie. Kiedy ja założę coś tak cienkiego i zwiewnego... – pomyślałam. Kilka tygodni później, gdy nastały sierpniowe upały byłam wdzięczna Arcteryxowi za lekki, oddychający materiał, który bojowy chrzest przechodził w nieklimatyzowanym biurze. Zagrał też swoją rolę podczas spotkania z Panną Anną, a ja doceniłam go jeszcze raz pakując plecak na wakacyjny wyjazd. Sukienka Contenta nie tylko zajmuje bardzo mało miejsca, to jeszcze po wyjęciu z plecaka nie wymaga użycia żelazka. Sama wygoda. I tak zaczęła się moja przygoda z tą marką. Później były zimowe spodnie trekkingowe, a teraz czekam na kolejną paczkę, z letnią, turkusową sukienką.

Z kolei szwedzki Fjällräven kupił mnie hasłami „trwałość i wytrzymałość”. O pewnym plecaku, który po 50 latach nadal dobrze służy swojemu właścicielowi możecie przeczytać TUTAJ

W przypadku plecaka Kanken zabrakło mi zdecydowania, by wybrać jeden kolor (w 2018 roku firma oferowała 55 wersji kolorystycznych). Wybór padł na torebkę, która zwraca na siebie uwagą głębokim niebieskim kolorem i uroczym logotypem z lisem polarnym.

Moje serce podbiło pewne proste rozwiązanie: smycz, dzięki której klucze do domu mam zawsze pod ręką, a uwierzcie – zdarzyło mi się już wyrzucać na schody zawartość torebki, by znaleźć ten drobiazg. Totepack ma jeszcze jedno sprytne rozwiązanie – krótsze i dłuższe uszy, a te dłuższe mogą być także ramionami plecaka. Tej wersji jeszcze nie wypróbowałam, ale już kilka razy odpowiadałam na pytanie co to za marka i skąd ją mam. Zachwycona marką, ale i jej podejściem do dbania o środowisko, jakością produktów i zauroczona komunikacją z klientami, postanowiłam nauczyć się wymawiać się jej nazwę.

Wciąż ćwiczę… Zresztą sami posłuchajcie.

https://www.youtube.com/watch?v=k_TLqxLdGgA

Fjällräven to nie tylko firma produkująca ubrania. To także organizator (od 1997 roku) wyprawy Fjällräven Polar, w której raz w roku bierze udział 20 osób z całego świata. W kwietniu wybrana w głosowaniu i przez jurorów grupa spędzi niesamowitych sześć dni przemierzając Arktykę w towarzystwie psów i przewodników. Szczegóły TUTAJ https://polar.fjallraven.com/ a nabór do kolejnej edycji rozpocznie się w listopadzie.

Gdzieś po drodze zamieszkał z nami Craghoppers, długo mylony przeze mnie z grasshopper, co znaczy konik polny. Marka narodziła się w 1965 roku, jak można przeczytać w oficjalnej informacji na stronie producenta – dwóch pracowitych chłopaków wpadło na pomysł stworzenia ubrań, które zapewniłyby ciepło i wygodę, niezależnie od tego, gdzie się udali i co robili. Od 1996 roku charakterystyczne logo tej marki to głowa barana Mouffie. Pierwsze opinie o tej marce i jej produktach czerpałam od Olgierda https://czasopismo.legeartis.org/2018/11/odziez-craghoppers-polski-sklep.html

Moją uwagę zwróciła „przeciwkomarowa” tkanina, czyli Nosilife. Chroni wędrowców przed ukąszeniami owadów i potencjalnymi chorobami, a także ochrania skórę przed promieniami słonecznymi. Po takie rekomendacji, do mojej szafy jako pierwsza trafiła… oczywiście, sukienka. W pięknym militarnym kolorze, z eleganckim paskiem, sprawdziła się oczywiście w pracy, w miejskiej dżungli. Biała prosta bluzka, koszula w delikatnym różowym kolorze i skarpetki chroniące przed owadami to moje dotychczasowe zakupy. Wszystkie ubrania tej marki wykorzystuję w życiu codziennym i zawodowym. Teraz z zainteresowaniem przyglądam się spodniom – czas dobrać rozmiar.  

Do moich ulubionych rozwiązań w ubraniach Craghoppersa należą niewidoczne kieszenie zapisane na dyskretny zamek i specjalne pętelki do wieszania ubrań na suszarce. Małe, ale bardzo praktyczne rozwiązania. Do tego, czyż nie fajnie jest być górskim turystą w koszuli z kołnierzykiem?

biała bluzka, kobieta, slajdy, aula, prezentacja Bluzka Erin w akcji

Czy dziś więcej jest sportu (biegania i gór) w moim życiu, czy to ja stałam się tak wygodna? W tym samym sklepie, czasem nawet bez wychodzenia z domu, kupuję rzeczy na różne okazje. A może to producenci odkryli, że skoro już raz zdobyli moje serce, to łatwiej będzie mnie przekonać do ich praktycznych, komfortowych, ale wciąż stylowych ubrań na co dzień? Wiem, że wygodne znaczy także nie wymagające prasowania (zbyt dokładnego), nie mnące się pod pasami bezpieczeństwa, pozwalające przetrwać sierpniowe temperatury w pracy i w górach. Przy tym wytrzymałe i wciąż niepowtarzalne. Tak zupełnie po babsku – prawdopodobieństwo, że koleżanka przyjdzie na imprezę, do pracy czy na spotkanie w tym samym ciuszku, jest wciąż niewielkie.

Większość odzieży kupiłam w sklepie Outdoorzy.pl

Autor: SOOV Autorzy