Turystyka górska

Słowackie Pieniny – kameralne atrakcje

SOOVAutorzy 30 czerwca 2021
Słowackie Pieniny – kameralne atrakcje

Słowackie Pieniny już na pierwszy rzut oka wydają się kameralne. W sieci nie znajdziecie dużo informacji na ich temat i chyba mało kto zapuszcza się w te rejony. Mnie bardziej zachęcać nie trzeba.

Początki w Szczawnicy

Słowackie Pieniny, a my paradoksalnie udajemy się najpierw do Szczawnicy, czyli miasteczka u ich stóp, by stąd ruszyć na słowacką przygodę. Najpierw jednak czeka nas chłodne zderzenie z rzeczywistością – pomimo słońca i bezchmurnego nieba temperatura czerwcowego powietrza wynosi 7°C. Pierwsze metry trasy pokonujemy na trzęsących się kolanach, a chłód rzeki zdaje się przeszywać aż do szpiku kości. Próbuję jednak w tym poranku dostrzec zalety – jesteśmy zupełnie sami na głównym deptaku przy Dunajcu, gdzie w ciągu dnia przewijają się setki turystów. Teraz możemy usłyszeć szum wody, szelest liści, a wiatr pomimo że powoduje ciarki na ciele, to jego przyjemny świst pozwala wsłuchać się w ciszę. Mijamy pustą Przystań Flisacką i wchodzimy na Drogę Pienińską, która jest czerwonym szlakiem prowadzącym wzdłuż Dunajca. Po kilku minutach jednak skręcamy w lewo obok schroniska Orlica, obierając tym samym znaki niebieskie.

Bezchmurne niebo pięknie kontrastuje z soczystą zielenią

Bezchmurne niebo pięknie kontrastuje z soczystą zielenią

Przez Przełęcz pod Szafranówką

Naszym celem jest Przełęcz pod Szafranówką, skąd wreszcie uciekniemy za granicę. Po krótkim leśnym odcinku wychodzimy na otwarty teren, co nie tylko skutkuje dostępnością promieni słonecznych, ale również widokiem bezchmurnego nieba kontrastującego z soczystą zielenią krajobrazu. Okulary przeciwsłoneczne jak najbardziej wskazane. Meldujemy się na przełęczy o 8:00 i dla odmiany zaczynamy schodzić żółtym szlakiem w kierunku słowackiej wsi Leśnica. Idziemy pośród drzew i polan, a zimna trawa pokryta poranną rosą delikatnie smyra nasze kostki. Jest przyjemnie, a zachwyt pogłębia się jeszcze bardziej, kiedy docieramy do pierwszej widokówki. Charakterystyczne skalne, pienińskie ściany porośnięte obficie roślinnością przyciągają wzrok niczym magnes.

Wędrujesz z psem? Przetestuj te trasy

Gdzie w góry z psem?

Leśnica – tu chce się być

Niebawem docieramy do Leśnicy, która początkowo wydaje się niczym niewyróżniającym miasteczkiem. Z każdym krokiem w głąb pochłania nas coraz bardziej – wąska uliczka klucząca między domami, cisza przeplatana wiatrem, klimatyczne chałupy, wszystko to tworzy niesamowitą atmosferę i roztacza jakąś magiczną aurę. Coś jest w tym miejscu, że chce się tu być. Wkrótce opuszczamy Leśnicę i rozpoczynamy podejście na szczyt Płasna szlakiem zielonym. Spokojnie stawiamy kroki na suchej, ubitej nawierzchni, nigdzie się nie spiesząc i podziwiając widok na pasmo Małych Pienin. Wkrótce szlak chowa się w lesie i prowadzi intensywnie w górę, by po upływie godziny doprowadzić nas na Przełęcz pod Płasną. Po kwadransie znajdujemy się już na wierzchołku, który choć nie jest szczególnie widokowy, to nie brakuje mu uroku i magicznego, zielonego otoczenia.

Wędrujemy na przemian lasem i odkrytym terenem

Wędrujemy na przemian lasem i odkrytym terenem

Wędrówki lasem i odkrytym terenem

Następnie kierujemy się do Przełęczy pod Klasztorną Górą, dokąd czeka nas 45-minutowa wędrówka naprzemiennie lasem i odkrytym terenem. Spokojnie maszerujemy niczego nieświadomi. Wtem z głębi ciemnego lasu wyłaniamy się na powierzchnię i najpierw dostajemy strzał od Trzech Koron, które prężą się na wprost nas, a po kilku krokach kolejny, bo po naszej lewej rozciąga się ogromna zielona polana z jeszcze ogromniejszą panoramą Tatr. Takie widoki podawane dożylnie – uwielbiam!

Następnie podążamy zgodnie z czerwono-niebieskimi znakami, które mają za zadanie nas doprowadzić do granicy polsko-słowackiej w miasteczku Czerwony Klasztor. Po 30 minutach znajdujemy się na miejscu i od razu powala nas na kolana widok na Trzy Korony. Wokół Czerwonego Klasztoru roi się od rowerzystów, ponieważ tutaj ma swój początek-koniec Droga Pienińska. Jest to trasa pieszo-rowerowa, ale liczy sobie około 9 km, więc większość turystów wybiera rower. My dzisiaj pokonamy ją pieszo, jednak również ciekawą opcją powrotu jest spływ Dunajcem. Wariantów jest więc sporo. Nie wracamy póki co do Polski, ponieważ szlak czerwony prowadzi prawym brzegiem Dunajca, który znajduje się po słowackiej stronie, więc tak naprawdę czeka nas długi powrót do kraju.

Takie widoki podawane dożylnie - uwielbiamy!

Takie widoki podawane dożylnie – uwielbiamy!

Powrót do kraju

Na początek idziemy zacienionym terenem, a od potoku oddziela nas niewielkie pasmo drzew. Niebawem szlak przybliża się do brzegu, a my obserwujemy pionowe skalne ściany porośnięte roślinnością. Wkrótce znajdujemy się przy ujściu Leśnickiego Potoku pod ścianami Samajednej i Wylizanej Skały. Widok jest jednym z lepszych na całym Przełomie Dunajca. Tutaj kończy się szutrowa droga i odtąd będziemy podążać asfaltem aż do samochodu. Niebawem przekraczamy także granicę i na dobre wracamy do Polski, a nasza trasa kończy się na 27 kilometrze.

Trasa przez słowackie Pieniny okazała się wyborna

Trasa przez słowackie Pieniny okazała się wyborna

Dzisiejsza trasa w zasadzie miała wszystko, czego potrzebowałam. Wiecie, taką iskrę, dzięki której jedne miejsca są bliższe mej duszy, a inne wcale. Trasa przez słowackie Pieniny okazała się wyborna, warto więc wybrać się na teren tego najmniejszego słowackiego pasma, bo choć drobne, to serce ma wielkie.



Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych. Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia. Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki. Więcej informacji jest dostępnych w Polityce prywatności.

Akceptuję