Gdzie w Tatry? Mnich – dumny masyw Doliny Rybiego Potoku

Gdzie w Tatry? Mnich – dumny masyw Doliny Rybiego Potoku

Spis treści

Niósł na swych barkach mały plecak z butelką wody oraz, nie wiadomo komu potrzebną, ciężką lornetką. Pierwotny entuzjazm topniał znacznie szybciej niż dystans dzielący go od celu wyprawy. Słowa, które wypowiedział u kresu podróży, nie były najmniejszą wskazówką dla jego rodziców. Nie sądzili, że za kilkanaście lat wróci w to miejsce z wielokrotnie większym pakunkiem na plecach.

„To tyle szliśmy, żeby zobaczyć tą głupią wodę?!” – Adaś, Morskie Oko, 2002 r.

Przekraczanie granic

Na mojej własnej osi czasu wędrówka tamtego dnia ciągnęła się bardziej niż czas, który upłynął do dzisiaj. Dlaczego tutaj wróciłem? Pewnego dnia postanowiłem zdobyć górę, której widok witał mnie każdego poranka przez szyby rodzinnego domu – Bukowski Groń. To był impuls, zapragnąłem zbliżyć się do świata, który mnie otacza. Ale nie tego, który człowiek sobie stworzył, ale tego, który stworzył człowieka. Jeszcze przed powrotem do domu znałem cel kolejnej wędrówki. Pomógł mi w tym przewodnik po Tatrach.

Majestat urody dumnej i tajemniczej Majestat urody dumnej i tajemniczej

Upłynął rok, mapa przetartych szlaków stopniowo nabierała kolorów, a ja zapragnąłem, by przekroczyć granicę, której nie podołałbym w butach trekkingowych. Mapę zastąpiło topo, a trekkingowe traktory wyparły zgrabniejsze (i ciaśniejsze) buty wspinaczkowe. Okupione potem i zakwasami godziny spędzone na panelu i w skałach pozwoliły nabrać ogłady w pokonywaniu wertykalnych trudności. Poczułem, iż nadszedł czas fuzji – scalenia pasji doświadczania fenomenu wolności z eksploracją granic mych możliwości.

Mnich – od fotografii do działania

W międzyczasie na ścianie mojego pokoju, vis-a-vis okna, z którego rozpościera się widok na Bukowski Groń, zawisła fotografia wykonana przez mojego dobrego przyjaciela. Bił z niej majestat urody dumnej i tajemniczej. Takiej, która przyciąga serca i spojrzenia. Teraz, delektując się szarlotką pośród ludzi poszukujących wyjątkowego kadru, który za moment wstawią na Instagram, trzymam za plecami potęgę masywu Mnich. Fizycznie i w przenośni. Zdobyłem go. Właściwiej byłoby stwierdzić – pozwolił mi się zdobyć. Nie czuję nieprzebranej euforii, nieznane jest mi w tej chwili poczucie spełnienia. Z perspektywy tamtego dzieciaka dokonałem rzeczy niemożliwej. Patrząc przed siebie – to zaledwie pierwszy, niewielki krok.

Podejście pod ścianę to kilka godzin wytężonego wysiłku z całym szpejem na ramionach Podejście pod ścianę to kilka godzin wytężonego wysiłku z całym szpejem na ramionach

Zdobywając Mnich

Mnich. Obrany Kantem Klasycznym wycenionym za VI-. Nie porównałbym go do żadnego wcześniejszego doświadczenia. Podejście pod ścianę to kilka godzin wytężonego wysiłku z całym tym szpejem na ramionach. Kluczowy jest tutaj dobór odpowiedniego plecaka, którego system nośny wspomoże nas podczas trekkingu, a następnie nie będzie przeszkadzał w trakcie wspinania.

http://www.outdoorzy.pl/blog/test-plecaka-thule-capstone-32/

Przez cały dzień wisiały nad naszymi głowami czarne chmury, a w głowie tkwił obraz mojej osoby wykręcającej skarpety z wody. Trudno było wyprzeć wspomnienie pierwszej próby zdobycia tej góry. Szczęśliwie pogoda wytrzymała, choć kluczem pozytywnego zakończenia akcji górskiej były porządne kurtki softshellowe chroniące przed wiatrem.

Kiedy docieramy do miejsca, w którym startuje droga, uświadamiam sobie, ile sił kosztowało mnie dojście tutaj. Cóż, nie ma czasu na ubolewanie, zakładamy uprzęże, klarujemy liny, szpeimy się i ruszam pierwszy. Konieczność osadzania własnych przelotów, połączona ze wspinaniem w rysie oraz doznaniem ekspozycji, spowodowała, że pierwszy wyciąg “obiłem” friendami i kośćmi gęściej, niż ma to miejsce na niejednej drodze kursowej na Jurze.

Pierwszy wyciąg “obiłem” friendami i kośćmi gęściej, niż ma to miejsce na niejednej drodze kursowej na Jurze Pierwszy wyciąg “obiłem” friendami i kośćmi gęściej, niż ma to miejsce na niejednej drodze kursowej na Jurze

Zacięcie Mierzejewskich, stanowiące drugi wyciąg, dostarczyło mi najwięcej przyjemności. Organizm był już odpowiednio dogrzany, głowa chłodna i ustawiona na pokonywanie trudności, a nie zamartwianie się tym, co może pójść nie po myśli. W myślach kołatało jedno zdanie: „Szczerze i głęboko wierzę w… tarcie butów”. Trzeci wyciąg rozpoczął się dość mocnym akcentem: trochę klinowania, szczypta tarcia, garść wyporu i… klama. Potem już tylko spacerek dwójkowym terenem do stanowiska na Siodełku. Tam po ciekawej rozmowie z ratownikiem TOPR-u umówiliśmy się na ponowne spotkanie w tym samym miejscu.

Porządny softshell to obowiązkowy element w górach. Na co zwracać uwagę przy jego wyborze?

Jak wybrać softshell

Trudy i przyjemności

Czwarty wyciąg Kantu Klasycznego swój koniec ma na Górnych Półkach Mnichowych – jednak przyszliśmy tu po coś więcej. Ostatnie metry na szczyt zdobywaliśmy dość prostym wyciągiem za IV+. Dostarczył on prawdopodobnie najwięcej trudności (nietechnicznych), ale też pokazał, czym jest wspinanie w górach. Pojawił się problem w komunikacji. Mocny wiatr, ukształtowanie terenu oraz inni wspinacze skutecznie zagłuszali komunikaty prowadzącej wyciąg. Nie zadziałał również wcześniej umówiony znak trzykrotnego pociągnięcia za prawą linę “Mam auto!”, ponieważ lina usztywniła się dość mocno na jednym z przelotów. Spojrzenie na telefon – brak zasięgu. W tym momencie przydałyby się krótkofalówki. Ostatecznie udało się znaleźć chwilę ciszy w eterze i skutecznie porozumieć. Po kilku minutach mogliśmy już wspólnie nasycić nasze oczy wspaniałym widokiem na okoliczne szczyty i stawy. Nawet dujący wiatr na chwilę zamilkł, jakby dla nas, pozwalając na wykonanie kilku selfie bez rozwianej grzywki i mrużenia oczu.

Po kilku minutach mogliśmy już wspólnie nasycić nasze oczy wspaniałym widokiem na okoliczne szczyty i stawy Po kilku minutach mogliśmy już wspólnie nasycić nasze oczy wspaniałym widokiem na okoliczne szczyty i stawy

Pomimo osiągnięcia poziomu VI.2 na sztucznej ściance wspinaczkowej byłem dość zaskoczony, wchodząc w „zaledwie” szóstkowe trudności w świecie rys z granitu. Mnich i ta przygoda pokazały mi, w którym miejscu się znajduję i jakie są moje słabe strony. Wskazała kierunek rozwoju na najbliższe tygodnie.

Autor: SOOV Autorzy