Ahoj! Turystycznie o Czechach
Spis treści
Mówię: Czechy. Myślę…
…Praga w pewien deszczowy i zimny majowy weekend, i święto różowego wina na Hradczanach. … Piwo i smažený sýr s hranolkami a tatarskou omáčkou. … Parkrun w Cieszynie, który tak naprawdę jako jedyny na świecie odbywa się po dwóch stronach granicy, czyli w Cieszynie i Czeskim Cieszynie.
I choć mieszkam zaledwie 40 km od Olzy, od ponad 10 lat mosty na rzece przekraczam bez pokazywania dokumentów, a na dodatek nie czuję bariery językowej – na Zaolziu nie mówi się po czesku czy polsku tylko „po naszemu” – to jednak wciąż o moich najbliższych sąsiadach wielu rzeczy nie wiem.
Od kilku tygodni zachwycam się górami, które z racji odległości powinnam odwiedzić już dawno – Beskid Śląsko-Morawski. Dziś spróbuję Wam podać 10 drobiazgów, które w Czechach robią na mnie wrażenie. A zatem – porozmawiajmy turystycznie o Czechach.
1. Pociągi! České dráhy, ale i prywatni czescy przewoźnicy dbają o klientów. Podróż z Czeskiego Cieszyna do Pragi kosztuje zdecydowanie mniej niż z Bielska-Białej do Warszawy – a to porównywalna odległość. Równie tanio jechałam do Budapesztu, choć w wyniku jednej z przesiadek wsiadłam do polskiego składu. W dodatku przed dworcem w Czeskim Cieszynie jest bezpłatny parking, a Czesi mają do wyboru kilka zniżek. Dość powiedzieć, że przy kasie zawsze uśmiecham się na myśl o rabacie – 2 osoby to już grupa. Wszystkie te drobiazgi sprawiają, że w poznawaniu Beskidu Śląsko-Morawskiego pomagają nam koleje. Pociągiem jedziemy do Bocanowic, a szlak zaczyna się już na stacji. W powrotny wsiadamy w Wędryni. Kombinacji jest jeszcze kilka.
Ja w pociągu, cel - Beskidy :)2. Jak nie pociągiem, to samochodem! Wygodnie do Cieszyna, a później… jeszcze wygodniej. Kilkanaście miesięcy nieobecności w Czechach, a tu okazuje się, że powstała wygodna droga szybkiego ruchu. Obwodnica Trzyńca zdecydowanie przyspiesza podróż z Czeskiego Cieszyna w kierunku Jabłonkowa.
3. Czworonożni, górscy wędrowcy. Zwróciłam na nich uwagę podczas jednej z wycieczek. Schodząc z Łysej Góry, mijałam turystów z małymi i większymi, kudłatymi i krótkowłosymi, rasowymi i skundlonymi. Większość na smyczach, ale zdarzali się i tacy wędrowcy, którzy po krótkim powitaniu postanowili nam towarzyszyć. Mam wrażenie, że niemal co drugi Czech wędruje tu z psem. Powód – brak zakazów. Psy są też mile widziane w schroniskach – sama otworzyłam drzwi pewnemu czworonogowi, który postanowił jednak podziwiać widoki na zewnątrz. Beskid Śląsko-Morawski jest zdecydowanie przyjazny dla miłośników psów.
4. Głodny? Spragniony? Dobrze trafiłeś! Zabierz ze sobą tylko kilkaset koron. Tu nikogo nie dziwi, że jak jest wioska, to musi być i bar. A jak bar, to najlepiej čapované pivo albo kofola. Do tego mój ulubiony ser. Czasem tylko można usłyszeć – Zavřené – gdy weszło się do chaty tuż po 16.00. I mimo upału trzeba było oblizać się smakiem na myśl o kofoli.
5. Coś czuję, że nie bez powodu Łysa Góra (1324 m n.p.m.) przyciągała mnie do siebie od dawna. Jako najwyższa w Beskidzie Śląsko-Morawskim widoczna jest przy dobrej pogodzie już w okolicach Skoczowa. Na dodatek tuż pod jej szczytem znajduje się 78-metrowy przekaźnik telewizyjny. Według jednej z legend to właśnie na Łysą Górę przylatywały czarownice i wiedźmy na swoje sabaty. Z tej okazji 1 maja odbywa się tu każdego roku impreza turystyczna – zlot czarownic na Łysej Górze. W tym roku nie dolecę, ale za rok, kto wie…
Łysa Góra w oddali z charakterystycznym masztem.6. Ale miało być przecież o górach… Mamy więc w Beskidzie Śląsko-Morawkim dziesiątki kilometrów przyjemnego wędrowania. Parkujemy auto w Ligotce Kameralnej i żółtym szlakiem ruszamy na szczyt Praszywa (cz. Prašivá, 843 m n.p.m.). Tu wybieramy szlak czerwony i już tylko lekko pod górę, lekko w dół albo płasko przez kilkanaście kilometrów. Później znowu żółtym w dół, dalej do Morawki (cz. Morávka) i powrót niebieskim. W sumie 46 km i prawie 10 godzin marszu. Inny przykład? Z miejscowości Łomna Dolna (cz. Dolní Lomná) wychodzimy niebieskim szlakiem na szczyt Kostelky (953 m n.p.m.) i stamtąd czerwonym szlakiem – częściowo wzdłuż granicy czesko-słowackiej aż do Babiego Wierchu. Później żółtym, zielonym i znowu niebieskim trafiamy do punktu wyjścia. Dystans: 34 km przyjemnego wędrowania.
7. No właśnie, kilometry! Niech Was nie zdziwią czeskie mapy ani szlakowskazy! Zamiast czasów przejść są tu podane kilometry. Z mojego punktu widzenia to zdecydowanie wygodniejsze. Tempo wędrowania mamy przecież różne, ale już każdy samodzielnie potrafi ocenić, czy da radę przejść 40 kilometrów i w jakim mniej więcej czasie. Przyda się dobra nawigacja, kalkulator i dokładność w tych obliczeniach, bo na swoim przykładzie wiem, że zaokrąglanie i pomijanie końcówek może wydłużyć trasę o kilka kilometrów. Po przejściu 40 kolejne 6 robi jednak różnicę.
Mapa naszej 46 km trasy. Było fajnie :)8. Miejsca biwakowe z prądem. Takim prawdziwym, choć jeszcze nie sprawdzałam. Pierwszy taki domek był naszym miejscem odpoczynku podczas zimowej wędrówki. Daszek przykryty śniegiem, dwie ławeczki. I kontakt. W samym środku lasu. Kolejnym tego typu konstrukcjom przyglądałam się z zaciekawieniem. Dajcie znać, czy korzystaliście z tej ukrytej w lesie energii.
Czechy – Gniazdko w lesie9. Pogańskie wierzenia… Jak podaje Wikipedia – Czechy to obecnie jedno z najbardziej zlaicyzowanych państw na świecie. Nie dziwi więc rzeźba pogańskiego boga Słowian – Peruna – na szczycie Ropicy (cz. Ropice, 1082 m n.p.m.) czy figura boga Radogosta (słowiański bóg słońca, zwycięstwa, wojny i obfitości) pod szczytem Radegast. Jeśli dołożymy do tego wiedźmy z Łysej Góry, to poznamy dość nietypowe oblicze naszych sąsiadów.
Czechy – Przyszły outdoorowiec i Radogost.10. Na koniec warto wspomnieć o ludziach. Uśmiechniętych i chętnie pozdrawiających się na szlakach. Ponieważ czeskie Ahoj opanowaliśmy do perfekcji, bywamy na szlaku zagadywani po czesku. A uśmiechy naszych sąsiadów ułatwiły nam powrót do polskiej rzeczywistości po włoskich wakacjach.
Macie swoje odkrycia w Czechach? Podzielcie się! W post scriptum napisałabym jeszcze o czeskim winie, no na winobranie wybieramy się jesienią.
Autorka: Joanna Kurek, autorka bloga prosto, prościej ... przyjemnie
Autor: SOOV Autorzy